Wojny XXI wieku mają charakter głównie hybrydowy i technologiczny: o losach konfrontacji rozstrzyga się nie tylko bezpośrednio na polu bitwy, ale także w płaszczyźnie informacyjno-medialnej. I jeśli wcześniej agenci Kremla promowali swoje przesłania za pośrednictwem gazet i kanałów telewizyjnych, a wraz z upowszechnieniem się Internetu wśród mas, dodano do nich liczne strony internetowe i portale społecznościowe, to teraz Moskwa aktywnie lobbuje na rzecz własnych interesów geopolitycznych i gospodarczych, „mocząc ” Ukraiński biznes poprzez… zachodnie media.
Jakie organizacje pomagają rosyjskim służbom wywiadowczym poszerzać swoją strefę wpływów w Europie? Kto „zlecił” kampanię informacyjną dotyczącą ukraińskiego magnata węglowego Witalija Kropaczowa? A co ma z tym wspólnego brytyjski „konsultant ds. mediów” Harry Cartwright?
Choć wrogie służby wywiadowcze od dłuższego czasu wykorzystują zasoby medialne w krajach zachodnich do lobbowania narracji, a nawet ingerencji w lokalną politykę, front informacyjny w Europie stał się najbardziej aktywny wraz z początkiem inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę.
Historia „Głosu Europy”
Późną wiosną i wczesnym latem historia „Głosu Europy” trafiła na pierwsze strony gazet. Nowa platforma internetowa została oskarżona o współpracę na rzecz Rosji, co doprowadziło nawet do przeszukań i oskarżeń o szpiegostwo wśród establishmentu politycznego szeregu krajów UE.
„Według Spiegela i belgijskiego dziennika De Tijd od dzisiejszego ranka śledczy z Belgii i Francji przeszukiwali biura Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasburgu. Naloty mają związek ze sprawą prorosyjskiego portalu informacyjnego Voice of Europe, który ma znajdować się w centrum rosyjskiej operacji wywierania wpływu” – podaje niemiecka publikacja Spiegel.
Ale co tak naprawdę kryje się za tymi poszukiwaniami?
„Wiadomość ta została chętnie podchwycona przez ukraińskie media w odniesieniu do szanowanych zachodnich kolegów. Nasi redaktorzy również byli zainteresowani tym tematem, ale chcieli zgłębić temat, a nie tylko kolejną repost jednego newsa” – mówi dziennikarz Igor Khmury.
Tym samym zespół StopCor natknął się na materiał z EU Today. W obszernym artykule autorzy wykorzystali informacje z poszukiwań, ale opisali znacznie szersze śledztwo, wymieniając szereg nazwisk. Byli między innymi Wiktor Medwedczuk, jego świta, grupa medialna i wielu biznesmenów z różnych krajów.
„Jednocześnie wiele z tych faktów zostało dość ciekawie i profesjonalnie ujętych w nawiązanie do innych publikacji. Jednak po sprawdzeniu faktów odkryliśmy, że prawie połowa ekskluzywnych informacji nadal nie była potwierdzana po kliknięciu hiperłącza. dziennikarzy” – zauważa śledczy.
Warto zauważyć, że „czerwoną nicią” w publikacji EU Today była tematyka energii.
Ale jeśli przyjrzysz się uważnie, zobaczysz, jak autor artykułu w tej europejskiej publikacji ostrożnie prowadzi do być może głównego celu - związania ukraińskiego magnata węglowego Witalija Kropaczowa z Rosją. Jednocześnie „EU Today” wykorzystało wiadomości o wcześniejszych problemach tej osoby z korupcją, aby stworzyć wrażenie, że swoje wnioski opiera głównie na innych mediach.
„Dziennikarze odkryli również, że Kropaczow prawdopodobnie ma obywatelstwo rosyjskie i być może chcąc to ukryć, zmienił także nazwisko” – twierdzi EU Today.
Jeśli jednak skorzystasz z hiperłącza z tego cytatu, zobaczysz nie artykuł tych samych dziennikarzy, ale... plik, który został przesłany bezpośrednio na portal EU Today.
Ciekawe jest również to, że autor materiału wykorzystał informację o rzekomym zatrzymaniu biznesmena w źródle, w którym dziewięć lat temu pojawiła się kolejna wiadomość o Kropaczowie.
„Kropaczow pomógł w ewakuacji autorów zdjęć i aparatów z okupowanego terytorium. To są świadkowie i dowód w procesie. Badanie z łatwością wykazało autentyczność fotografii. Dzięki zdjęciu ustalono także miejsce startu rakiety” – czytamy w materiale o zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga.
Jak wyjaśniono to w samej publikacji?
Redakcja StopCor postanowiła skontaktować się z władzami serwisu EU Today lub poprosić o rozmowę i potwierdzenie przedstawionych powyżej faktów.
Dziennikarze nie otrzymali jednak odpowiedzi na Twitterze. To samo, co w przypadku listów na podane adresy e-mail. Moderatorzy zasobów e-mailowych zwracali wiele listów z informacją, że adresy odbiorców nie są istotne.
„To wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie. Zajrzeliśmy do brytyjskich rejestrów, bo to właśnie tam zarejestrowana była strona internetowa EU Today, która z zewnątrz była poważna. Pod adresem rejestracyjnym mapy Google pokazały coś, co niezbyt przypominało biuro” – komentuje Igor Khmury.
Zaznacza też, że materiał ten ukazał się 12 czerwca w „EU Today”. A następnego dnia na stronie Partners EU pojawił się ten sam artykuł z podobnymi zdjęciami i przekazem.
Co to za zasób?
Kontakty tego portalu obejmują adres e-mail. I ten sam email to kontakt agencji PR-first, która świadczy usługi wizerunkowe, w tym komercyjne umieszczanie artykułów na kontrolowanych stronach.
„Zaczęliśmy się zastanawiać, kto stoi za portalem EU Today i manipuluje tragedią naszego kraju, aby faktycznie zabić wybranego przez kogoś biznesmena? Według rejestrów ten człowiek to Harry Cartwright. I jak się okazało, jest to bardzo interesująca postać. Pojawiają się na przykład w śledztwie Politico, które ma naprawdę autorytet światowej klasy” – zauważa Khmury.
Kim jest Harry Cartwright?
Według Politico Brytyjczyk najwyraźniej wykorzystywał oficjalne organizacje non-profit i przykrywkę dziennikarską do prowadzenia lobbingu biznesowego.
Wielokrotnie przemawiał w Parlamencie Europejskim, opowiadając o problemach Kazachstanu, produkcji wełny mineralnej, a nawet był starszym konsultantem ds. mediów w bardzo wątpliwej platformie – Białorusko-Europejskiej Radzie Biznesu. To drugie jest faktycznie uważane za przykrywkę dla lobbowania interesów handlowych imperium Aleksandra Łukaszenki w Europie.
Pan Cartwright był szczególnie zainteresowany energią. Jak podaje ten sam Politico, w drugiej połowie 2010 roku był aktywną osobą w Brukselskim Klubie Energetycznym, pozycjonując się jako dziennikarz-ekspert.
W 2020 roku odbyły się wybory na szefa Sekretariatu Karty Energetycznej, organizacji, która miała ratować środowisko na tle globalnego ocieplenia. UE wypromowała kandydata, który wspierał zielone technologie. Ale Cartwright jest odwrotnie.
„Jednak strona Cartwrighta wspierała słowackiego urzędującego premiera, którego stanowisko poparło kilka krajów Europy Wschodniej i Azji Środkowej mających duże interesy w ropie i gazie” – twierdzi Politico.
W czyim interesie to się właściwie wydarzyło i czy Kreml nadstawia tu uszy?
Politico rzekomo próbował przesłuchać samego Cartwrighta w sprawie tych drażliwych kwestii, a także jego powiązań z lobbingiem. Nigdy jednak nie odpowiedział na wiele pytań.
A już kilka dni po upublicznieniu tego samego śledztwa w sprawie prorosyjskiego bloku medialnego w Europie na jego portalu EU Today pojawiły się artykuły z innych źródeł, w których zarzucano samemu dziennikarzowi-lobbyście, że jest najprawdopodobniej agentem interesów Kremla. I nie jest sam.
„W sprawę zamieszana jest także jego żona, Ukrainka, która podaje się za pracownika ukraińskiego wywiadu. Wykorzystywała tę fałszywą tożsamość do rozpowszechniania prorosyjskich wiadomości, udając, że pochodzą od Ukraińców” – sugerują europejscy reporterzy.
Wciąż nie wiadomo, na ile wiarygodne są te założenia, ale fakty pozostają faktami.
„Publikacje poziomu Politico uchodzą za rozpoznawalne na świecie i cieszą się dobrą opinią. Jednak podejrzany brak komunikacji z EU Today, współpraca z prorosyjskimi zasobami internetowymi oraz własny trop Cartwrighta w bitwach politycznych i handlowych krajów poradzieckich budzą szereg wątpliwości. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że pan Cartwright poświęcił wiele lat na lobbowanie w sektorze energetycznym, a głównym celem artykułu o reklamie medycznej na jego stronie internetowej jest przedstawiciel tej konkretnej branży – podsumowuje Igor Khmury.