Niedziela, 22 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Oligarchowie i ściganie zaoczne

Ochrona interesów biznesowych „zhańbionych” oligarchów na Ukrainie stała się poważnie skomplikowana ze względu na wszczęte przeciwko nim postępowanie karne przez organy ścigania.

W rezultacie z „wrogich” władzom właścicieli grup finansowych i przemysłowych dziś w kraju pozostaje tylko I. Kołomojski. A w Areszcie Śledczym SBU przebywa już prawie rok.

Firtasz: ekstradycja do nieskończoności

Od 10 lat właściciel Grupy DF D. Firtasz nie może przyjechać na Ukrainę. Departament Sprawiedliwości USA nadal oskarża go o wręczanie łapówek indyjskim urzędnikom. W związku z tym oligarcha zmuszony jest zamieszkać na stałe w Austrii, gdzie osiedlił się na stałe od początku XXI wieku.

Przez te wszystkie lata austriackie sądy rozpatrywały amerykańskie wnioski o jego ekstradycję: odrzucają, dopuszczają, ponownie odrzucają, a potem w kółko.

Ostatni ruch w sprawie datuje się na czerwiec 2023 r. Wówczas Wyższy Sąd Krajowy w Wiedniu uwzględnił apelację D. Firtasza o ponowne rozpatrzenie jego ekstradycji władzom amerykańskim. Oczywiście w ten sposób procedura będzie się ciągnąć w nieskończoność. A wraz z nim ograniczony status właściciela Group DF. Ukraina również ma do niego pytania.

W czerwcu 2021 roku Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony nałożyła sankcje na oligarchę, przewidując blokadę aktywów i cofnięcie koncesji na zagospodarowanie złóż piasków tytanowych w obwodzie żytomierskim.

Działania te były reakcją na kontynuację dostaw koncentratu tytanu z ukraińskich zakładów wydobywczo-przetwórczych D. Firtasza na okupowany Półwysep Krymski i Federację Rosyjską.

Zakaz takich dostaw obowiązuje od 2014 roku, a „ukarany” został dopiero 7 lat później. Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. To prawda i tutaj też są pewne niuanse.

Z jakiegoś powodu sankcje obowiązywały tylko przez 3 lata. Czas szybko leci, 21 czerwca tego roku. ich okres minął. Na tej podstawie Wysoki Trybunał Antykorupcyjny (HACC) 25 czerwca na wniosek prawników oligarchy uchylił zajęcia posiadanych przez niego akcji regionalnych spółek gazowniczych.

Mówimy o 22 regionalnych i miejskich strukturach dystrybucji gazu zjednoczonych w Regional Gas Company LLC (RGK). Przekazano je państwu (najpierw za pośrednictwem Agencji Poszukiwania Mienia Materialnego (ARMA), a następnie NJSC Naftogaz Ukrainy) w maju 2023 roku.

Ale nie z powodu wcześniej nałożonych sankcji, ale w ramach śledztwa w sprawie wyrządzenia przez regionalne spółki gazownicze RGC strat w wysokości 18 miliardów hrywien państwu reprezentowanemu przez NJSC.

Pod koniec grudnia 2023 roku Neftegaz ogłosił zakończenie pełnej integracji regionalnych spółek gazowniczych RGK ze swoją spółką. Jak jednak pokazały wydarzenia czerwcowe tego roku, za wcześnie jest mówić o ostatecznym zwycięstwie państwa w sporze z oligarchą.

Po pierwsze, wyrok sądu winny postawić tu kropkę „i” – po rozpatrzeniu sprawy kradzieży 18 miliardów hrywien. Na razie jednak nie ma informacji o zakończeniu śledztwa. Mimo, że sprawa ciągnie się już ponad rok.

Po drugie, przypadek decyzji VAKS ma charakter orientacyjny. Tak, tym razem ARiMR i Prokuratura Generalna zareagowały zaskakująco szybko (choć o powrocie regionalnych spółek gazowniczych do D. Firtasza dowiedziały się od dziennikarzy).

Już 28 czerwca, tego samego dnia, w którym pojawiły się publikacje w mediach, Peczerski Sąd Rejonowy w Kijowie dokonał ponownego zatrzymania akcji regionalnych spółek gazowniczych RGK. Na podstawie nowej decyzji Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przyjętej 24 czerwca i wprowadzonej w życie dekretem prezydenta z 25 czerwca.

Zdając sobie sprawę, że najlepszą obroną jest atak, władze starają się wytworzyć dodatkową presję na nowym poziomie.

Szefowa Funduszu Gwarancji Depozytów (DGF) S. Rekrut w lipcowym wywiadzie dla mediów poinformowała, że ​​złożyła pozew o odzyskanie od D. Firtasza 1,7 mld UAH strat wyrządzonych państwu za pośrednictwem Nadra Bank, który wcześniej należał do niego.

Kwota jest stosunkowo niewielka (jak na jednego z najbogatszych ukraińskich biznesmenów). Ale według S. Rekruta będą jeszcze inne podobne procesy. Fundusz Gwarancji Finansowych szacuje łączną kwotę szkód dla Nadra Bank wynikających z działań D. Firtasza na około 15 miliardów UAH.

Według doniesień medialnych, które odwołują się do wyników amerykańskiego śledztwa z 2020 r., D. Firtasz, będąc właścicielem, wykorzystał na cele osobiste co najmniej 190 mln dolarów otrzymane od państwa (reprezentowanego przez Bank Narodowy) w formie pożyczek stabilizacyjnych dla Nadry.

Ale nawet tutaj są pewne niuanse. W tym samym wywiadzie S. Rekrut wyjaśnił, że Fundusz nie zamierza dochodzić od właściciela Grupy DF odszkodowania państwowego przed sądami zagranicznymi. „Koncentrujemy się na jurysdykcji ukraińskiej, nie planujemy wyjazdu za granicę, ponieważ przewidywane przychody nie pokryją wydatków” – powiedział szef Funduszu Gwarancji Depozytów.

Oczywiście nie jest to prawdą. Nawet jeśli Ministerstwo Sprawiedliwości wydaje swoim urzędnikom zagraniczne wyjazdy służbowe z noclegiem w apartamentach królewskich najlepszych londyńskich hoteli. I zatrudni najdroższych prawników na świecie, którzy będą reprezentować jego interesy. Mimo to koszty nie wyniosą 15 miliardów hrywien. Nie będą w stanie obsłużyć nawet 5 miliardów hrywien.

Tyle, że S. Rekrut postanowił nie zagłębiać się w niuanse. A niuans tkwi w obecności wyroku Trybunału Arbitrażowego Izby Handlowej w Sztokholmie w sprawie odzyskania od Ukrainy 318 mln dolarów na rzecz firm D. Firtasza.

Jest to dług za dostawy gazu do państwowego portu w Odessie w 2013 roku plus kara za opóźnienia w płatnościach. Sam dług budzi wątpliwości, ale przedstawicielom Ukrainy nie udało się przekonać arbitrów sztokholmskich, że mają rację.

Oficjalny Kijów odmówił jednak wykonania wyroku arbitrażu wydanego w 2016 roku. Decyzję tę potwierdziła odpowiednia uchwała Sądu Najwyższego Ukrainy przyjęta w czerwcu 2021 roku.

Dlatego rozpoczynanie procesu u D. Firtasza w Londynie, analogicznie do pozwu Federalnego Funduszu Gwarancyjnego i administracji państwowej Privatbanku przeciwko jego byłym właścicielom I. Kołomojskim i G. Bogolubowowi, jest przedsięwzięciem rzeczywiście bezsensownym.

Wysoki Trybunał w Londynie nawet nie rozpatrzy pozwu przeciwko D. Firtaszowi. Dopóki ukraińska Temida nie wykona decyzji arbitrażu w Sztokholmie. Jeśli jednak za „koszty” uznamy wypłatę odszkodowania właścicielowi Grupy DF, to S. Rekrut może się z tym zgodzić.

Cóż, trudno ocenić perspektywy batalii z oligarchą przed ukraińskimi sądami. Nie w sensie otrzymania przez państwo niezbędnych decyzji, ale w kontekście ich późniejszej realizacji. Ponieważ ukraińskie aktywa D. Firtasza są zarejestrowane w austriackich i cypryjskich spółkach offshore.

Zhevago: namiętności się rozgrzewają

Przykładem tego, jak długo takie postępowanie może się przeciągać w ukraińskiej jurysdykcji, jest sprawa Połtawskiego Zakładu Wydobycia i Przeróbki Rud Żelaza (PGOC), będącego częścią spółki oligarchy K. Żewago.

40,2% akcji PGOK nabył już w 2002 roku, płacąc za ten pakiet 27 mln dolarów jego byłym właścicielom, „autorytatywnym” rosyjskim biznesmenom z grupy VSE M. Wojewodinowi, znanym także jako „Misza Łużaniecki”.

Po 3 latach sprzedający zdali sobie sprawę, że sprzedali po cenie i zaczęli domagać się zakończenia transakcji w ukraińskich sądach. Który na przemian anulował i potwierdził umowę na 18 (!) lat. Ostatecznie 22 września 2022 roku Północny Gospodarczy Sąd Apelacyjny podjął decyzję o zwrocie 40,2% akcji PGOK dotychczasowym właścicielom.

Na pierwszy rzut oka jest to dość dziwne: ukraińska Temida, w warunkach pełnej agresji Federacji Rosyjskiej, podejmuje decyzję na korzyść ukaranych Rosjan. Ale jest to możliwe tylko na pierwszy rzut oka.

W związku z sankcjami na właścicieli VSE władze ukraińskie miałyby wówczas prawo znacjonalizować 40,2% udziałów w przedsiębiorstwie K. Żewago. I w ten sposób pozbawić zhańbionego ukraińskiego oligarchę kontroli nad jego najcenniejszym aktywem.

Tak czy inaczej, obecnemu właścicielowi PGOK udało się odeprzeć ewentualne wywłaszczenia. Sąd Najwyższy Ukrainy (SC) 20 kwietnia 2023 roku uchylił wyrok Północnego Apelacyjnego Sądu Gospodarczego.

Według Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy decyzja ta kosztowała K. Żewago 2,7 mln dolarów, czyli 10% „ceny emisyjnej”. W ramach otwartego postępowania karnego w sprawie przyjęcia łapówki w dniu 15 maja 2023 r. zatrzymano Prezesa Sądu Najwyższego W. Kniaziewa.

Według doniesień mediów, powołujących się na źródła w organach ścigania, wysoki urzędnik został dosłownie „złapany za rękę”: po otrzymaniu 450 tys. dolarów – drugiej transzy uzgodnionej kwoty.

Teoretycznie skazanie W. Kniaziewa w sprawie o łapówkarstwo dałoby prokuratorom podstawę do ubiegania się o uchylenie decyzji Sądu Najwyższego w sprawie umowy kupna-sprzedaży 40,2% akcji PGOK. Wraz z późniejszą nacjonalizacją tego pakietu. Ale…

Podejrzany nadal nie pojawił się w sądzie. Ponad rok później, 11 lipca 2024 r., na Zakarpaciu zatrzymano W. Kniaziewa. Powodem był jego pobyt w pobliżu granicy rumuńskiej.

Były urzędnik sam wyjaśnił, że przyjechał na Zakarpacie na odpoczynek i po pewnym czasie został zwolniony przez straż graniczną. Wygląda na to, że w tym przypadku nie skłamał.

Jeżeli przez cały rok postępowanie karne przeciwko byłemu prezesowi Sądu Najwyższego nie trafiło do sądu, trudno powiedzieć, że „ziemia pali mu się pod nogami” i konieczna jest ucieczka. Nie oznacza to jednak, że w tym przypadku nie ma żadnego ruchu.

10 lipca VAKS na wniosek prokuratury zatrzymał zaocznie K. Żewago, którego śledczy podejrzewają o wręczenie łapówki W. Kniaziewowi. Prawnicy oligarchy nazywają działania prokuratorów i sędziów „manipulacyjnymi”. Ich zdaniem aresztowanie zaoczne jest konieczne dla dalszego śledztwa bez udziału podejrzanego. Kto w ten sposób nie będzie mógł się obronić.

Tutaj możemy się z nimi zgodzić: posiadanie statusu „osoby wygnanej” ogranicza zdolność K. Żewago do „rozwiązywania problemów” i zwalczania roszczeń państwa. Zarówno jemu osobiście, jak i kontrolowanym przez niego przedsiębiorstwom.

I rzeczywiście mają skargi. W pierwszej połowie sierpnia szwajcarska spółka Ferrexpo AG, której właścicielem jest K. Żewago (w tym PGOK), ogłosiła przejęcie 49,3% akcji PGOK na podstawie rekomendacji Państwowej Służby Egzekucyjnej Ukrainy.

Wniosek został złożony w ramach postępowania windykacyjnego zadłużenia K. Żewago wobec Narodowego Banku Polskiego z tytułu kredytów refinansowych dla banku Finanse i Kredyt.

Wcześniej „OstroV” zauważył, że państwo reprezentowane przez NBU i Fundusz Gwarancji Depozytów Osób Indywidualnych odniosło względny sukces w przejmowaniu nieznacznych aktywów grupy biznesowej „Finanse i kredyt” K. Żewago.

Teraz jego główny i najcenniejszy atut jest atakowany – biznes rudy żelaza. Musimy jednak zrozumieć, że (w warunkach ukraińskich) pomiędzy aresztowaniem akcji a ich wycofaniem istnieje latowa przepaść prawna.

Bogolubow: nowy „dysydent”

Siły bezpieczeństwa wykazują niesamowitą powolność nie tylko w stosunku do K. Żewago. Śledztwo w sprawie wielomiliardowych kradzieży Privatbanku rozpoczęło się niemal natychmiast po jego nacjonalizacji pod koniec 2016 roku.

Ale dopiero we wrześniu 2023 roku jeden ze współwłaścicieli, oligarcha I. Kołomojski, oficjalnie otrzymał odpowiednie podejrzenia. Jednocześnie osoba jego wspólnika biznesowego i drugiego głównego współwłaściciela, G. Bogolubowa, zdawała się nadal pozostawać „za kulisami”.

Choć w materiałach pozwowych przedstawionych przez obecną administrację państwową Privatbanku Wysokiemu Trybunałowi w Londynie w grudniu 2017 r. G. Bogolyubov pojawia się jako jeden ze współoskarżonych wraz z I. Kołomojskim.

I dopiero w lipcu tego roku otrzymał status podejrzanego... Nie, nie w przypadku kradzieży z Privatbanku. Państwowe Biuro Śledcze wszczęło postępowanie karne, oskarżając oligarchę... o nielegalne przekroczenie polskiej granicy.

Media, powołując się na źródła w organach ścigania, podają, że G. Bogolubow zdecydował się opuścić Ukrainę, rzekomo po dowiedzeniu się, że Biuro Bezpieczeństwa Gospodarczego (BEB) przygotowywało dla niego podejrzenia w sprawie Privatbanku.

Możliwe, że ta wersja jest bliska rzeczywistości. Choć sam oligarcha twierdzi, że wyjechał w sprawach rodzinnych i wkrótce planuje wrócić.

Fakt pozostaje jednak faktem: ponad 2 miesiące po „locie” nie postawiono mu żadnych zarzutów w ramach śledztwa w sprawie kradzieży z Privatbanku. Chociaż BEB mógł to zrobić zaocznie, jak w przypadku K. Żewago.

W tym kontekście należy przypomnieć, jak kiedyś rząd radziecki „delikatnie” walczył z budzącymi zastrzeżenia przedstawicielami inteligencji naukowej i twórczej, zmuszając ich do ucieczki.

Podczas zagranicznej podróży służbowej lub sympozjum naukowego taki artysta lub profesor został poinformowany przez towarzyszących mu „dobrych ludzi” z KGB „w wielkiej tajemnicy”, że Związek zamierza wszcząć przeciwko niemu sprawę karną.

Mówią: szukaj siebie. Możesz tu zostać i uniknąć kłopotów. Z reguły artyści i profesorowie byli zgodni. I tak stali się dysydentami i uchodźcami politycznymi na Zachodzie. Ale sprawa karna nigdy nie została otwarta...

Biorąc pod uwagę, że od kilku lat G. Bogolubow nieustannie pozuje na Ukrainie, starając się unieważnić nacjonalizację Prywatbanku, można przypuszczać, że dla władz stał się osobą równie niepożądaną, jak liberalni intelektualiści dla KGB.

Oczywiście teraz, mając status podejrzanego i z „zakazem wjazdu”, byłemu współwłaścicielowi Privatbanku będzie znacznie trudniej kontynuować walkę o powrót.

spot_img
Źródło UKRRUDPROM
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap