Niedziela, 22 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Trump kontra Biden. Nie tylko Ukraina jest zagrożona

Około 8 na 10 amerykańskich wyborców twierdzi, że debata Trump-Biden nie miała wpływu na ich wybór.

Donald Trump i Joe Biden ostatni raz spotkali się w 2020 roku, także podczas telewizyjnej debaty. Następnie zrównoważonemu Demokracie udało się odnieść niewielkie, ale jednak zwycięstwo nad emocjonalnym Republikaninem. Następnie Biden pokonał Trumpa w wyborach. Wydaje się jednak, że w tym roku debata obróciła się przeciwko 46. Prezydentowi Stanów Zjednoczonych.

Czy wiek Bidena daje o sobie znać?

Uderzający kontrast dało się odczuć już od pierwszych minut, kiedy przeciwnicy stanęli na podium. Agresywny czerwony kolor krawata, ostre ruchy i mimika 78-letniego Donalda Trumpa z jednej strony, spokojny niebieski kolor krawata i powolne gesty 81-letniego Joe Bidena z drugiej. Różnica wieku między nimi jest niewielka, ale zauważalna.

Wieczór nie zakończył się dobrze dla Bidena. „Mówi właściwe rzeczy, ale do cholery, jest stary i coraz trudniej mu przekazać swoje zdanie” – podsumował jeden z komentatorów w transmisji.

Według niektórych doniesień Biden nie otrząsnął się jeszcze z przeziębienia, stąd chrypka w głosie i zapomnienie, które widzowie nie mogli nie zauważyć już w pierwszych minutach telewizyjnego spotkania. Debata ta miała rozwiać obawy dotyczące wieku Demokraty i jego niemożności przetrwania kolejnej kadencji, ale najwyraźniej przyniosła odwrotny skutek.

Uparty i bezczelny Trump Trump nie przepuścił okazji, by dźgnąć Bidena, gdy wyraził się niejasno. Po około dziesięciu minutach debaty prezydent zrobił pauzę na kilka sekund, po czym omyłkowo wyrzucił, że „pokonał program ubezpieczenia zdrowotnego”.

„Wygrany na śmierć” – zażartował Trump.

Kiedy Biden popełnił później błąd werbalny, zapytany o problemy na granicy i imigrację, Trump zauważył: „Nie wiem, co powiedział na końcu zdania. Ale myślę, że on sam nie zna siebie”, kontynuując rozmowę o swoich.

Występy urzędującego prezydenta tak zaniepokoiły Demokratów, że pojawiło się pytanie, czy poprzeć jego kandydaturę na konwencji krajowej w Chicago w sierpniu, czy poszukać następcy. Jednak wielu szefów współpracowników Białego Domu stanęło w jego obronie.

Wiceprezydent USA Kamala Harris powiedziała, że ​​chociaż prezydent Biden miał „wolny start”, „mocno zakończył”. I zauważyła: 90-minutowe przemówienie nie powinno przyćmić trzech i pół roku jego pracy, kiedy stawka jest tak wysoka.

Sam 46. prezydent uważa, że ​​wykonał dobrą robotę. Ale co o tym myślą Amerykanie? Z sondażu CNN wynika, że ​​około 8 na 10 wyborców twierdzi, że debata nie miała wpływu na ich wybór. Jednocześnie ocena postrzegania Bidena spadła o 6% w porównaniu z podobnym sondażem przed debatą; a ocena postrzegania Trumpa wzrosła o 3%. 67% ankietowanych widzów zgodziło się, że debatę wygrał Republikanin.

Choć potok często manipulacyjnych i fałszywych wypowiedzi z ust Trumpa trudno nazwać zwycięstwem.

Trump myśli, że zna Putina

W miarę postępu debaty Biden stawał się coraz bardziej stanowczy w swoich wypowiedziach, zwłaszcza w odniesieniu do rosyjskiej agresji na Ukrainę. Trump tradycyjnie powiedział: gdyby był prezydentem, Putin nie zaatakowałby Ukrainy. Dopiero gdy moderatorka Dana Bash dwukrotnie powtórzyła początkowe pytanie, czy były prezydent uważa, że ​​„warunki pokojowe” Putina są do przyjęcia, przyznał, lekko kręcąc głową, „Nie”.

Stwierdził jednak, że nic innego jak sytuacja w Afganistanie skłoniła rosyjskiego dyktatora do realizacji swojego „marzenia” i inwazji na Ukrainę.

„To było jego marzenie. Rozmawiałem z nim o tym” – powiedział Republikanin.

Biden kontratakował swojego przeciwnika, że ​​zachowanie Trumpa skłoniło Putina do ataku. I słusznie przypomniał, że szef Kremla jest zbrodniarzem wojennym i na Ukrainie nie poprzestanie, ale może pójść dalej – do Polski i innych krajów NATO. Biden niesłusznie na liście krajów wymienił także Białoruś, która od dawna uzależniła się od Federacji Rosyjskiej.

Trump po raz kolejny obiecał szybkie zakończenie wojny – tym razem nie w ciągu 24 godzin, ale „zanim obejmie urząd 20 stycznia”. I choć nie powiedział tego otwarcie, w wierszach czytano, że częścią jego planu było zmniejszenie wsparcia finansowego dla Kijowa.

„[Biden] dał Ukrainie 200 miliardów dolarów. To dużo pieniędzy. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek było coś takiego. Za każdym razem, gdy Zełenski przyjeżdża do tego kraju, przyjeżdża z 60 miliardami dolarów. „To najlepszy sprzedawca wszechczasów” – powiedział Trump. „Rozwiążę tę wojnę między Putinem a Zełenskim jako wybrany prezydent, zanim 20 stycznia obejmę urząd”. Zakończę tę wojnę, i to szybko”.

Zgadzam się, to dość dziwne, gdy prezydenta zaatakowanego kraju nazywa się sprzedawcą, a agresora i dyktatora nazywa się niemal marzycielem.

Wreszcie Trump ogólnie wyraził przekonanie, że „Ukraina wojny nie wygra, bo kończą jej się ludzie”. Właściwie Republikanin nie powiedział nic nowego, ale fakt, że jego retoryka się nie zmienia, jest już dla nas złą wiadomością.

Były prezydent w dalszym ciągu rzuca oskarżenia pod adresem partnerów europejskich w kontekście wsparcia Ukrainy. Trump błędnie twierdził, że Stany Zjednoczone udzieliły Ukrainie większej pomocy niż kraje europejskie razem wzięte.

W rzeczywistości do kwietnia 2024 r. Unia Europejska i poszczególne kraje europejskie przekazały Ukrainie łącznie około 190 miliardów dolarów pomocy wojskowej, finansowej i humanitarnej, w porównaniu do około 106 miliardów dolarów przyznanych przez Stany Zjednoczone.

Wiele kłamstw

Oczywiście oprócz polityki zagranicznej wiele uwagi poświęcono sprawom wewnętrznym państw. „Liczba wypowiedzianych kłamstw była zdumiewająca” – podsumowuje The Hill. Na przykład Joe Biden twierdził, że ogranicza koszt insuliny dla seniorów do 15 dolarów za zastrzyk, podczas gdy rzeczywisty limit wynosi 35 dolarów miesięcznie.

Donald Trump powiedział, że Demokraci chcą czterokrotnie podnieść podatki. W rzeczywistości Biden chce zapobiec podwyżkom podatków dla osób zarabiających poniżej 400 000 dolarów, czyli zdecydowanej większości podatników.

Biden próbował nawiązać rozmowę na temat wydarzeń z 6 stycznia 2021 r., kiedy grupa zwolenników Trumpa wdarła się do budynku Kongresu, próbując zakłócić poświadczenie zwycięstwa Demokratów w wyborach prezydenckich. Po napadzie okazało się, że zginęło pięć osób, w tym policjant. Latem 2023 roku Trumpowi postawiono cztery zarzuty karne w ramach sprawy dotyczącej prób unieważnienia wyników wyborów.

Trump próbował „zejść z tematu” i zapewnił, że w jego przemówieniu do fanów nie było nawoływań do buntu. I powiedział, że ludzie będą maszerować na Kapitol „pokojowo i patriotycznie”.

Nie wspomniał jednak, że powiedział także swoim zwolennikom, że „nie będą już mieli kraju”, jeśli nie pomaszerują na Kapitol i „nie będą walczyć jak cholera” przeciwko „sfałszowanym” wyborom.

Być może najbardziej emocjonujący moment debaty nastąpił, gdy Trump oskarżył Bidena o brak troski o weteranów. To zmartwiło prezydenta.

„Mój syn służył w Iraku” – odpowiedział Biden, odnosząc się do swojego najstarszego syna, Beau. „Mieszkał obok dołów wypalanych. Wrócił z glejakiem wielopostaciowym… [Trump] nazwał weteranów frajerami i przegranymi. Mój syn nie był przegranym. Nie był frajerem. Jesteś przegrany. Jesteś frajerem.”

Beau Biden zmarł na raka mózgu w 2015 r., prawdopodobnie w wyniku narażenia na toksyczne oparzenia podczas służby w Iraku.

Trump zaprzeczył, że kiedykolwiek nazwał poległych weteranów „frajerami i przegranymi”, twierdząc, że cytat został zmyślony. Jednak były szef kampanii Trumpa, John Kelly, potwierdził wcześniej, że były prezydent rzeczywiście tak nazywał zmarłych weteranów.

Pomijając jednak emocje, debata tak naprawdę budzi jeszcze większe obawy o przyszłość Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie, o porządek światowy. Wyniki listopadowych wyborów wywołają „efekt motyla”, który być może najbardziej odczuje Ukraina.

A jeśli tradycyjnie debaty nie mają większego wpływu na przebieg kampanii wyborczych, to te mogą po raz pierwszy wywołać splot nieprzewidzianych wydarzeń. Następne spotkanie na żywo przeciwników politycznych zaplanowano na 10 września.

spot_img
źródło TELEGRAF
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap