Na Ukrainie w związku z problemami z blokadą polskiej granicy rozpoczęły się już przerwy w dostawach wielu towarów. Wiele firm kurierskich ostrzega, że ustalone wcześniej terminy już nie obowiązują i z reguły nie podają konkretnych dat realizacji zamówień: mówią, że wszystko będzie zależeć od tego, czy przesyłka towaru utknie na którejś granicy. przejścia.
„Rozumiecie, towary mogą utknąć na granicy przez dwa tygodnie” – napisali na infolinii Nova Poshta.
W związku z taką niepewnością wielu Ukraińców, jak twierdzą dostawcy, na razie wstrzymuje plany zakupów w zagranicznych sklepach internetowych.
„Chciałem zamówić prezenty dla rodziny na święta, ale nie jest jasne, czy uda im się je dostarczyć na czas, na przykład na Mikołaja (którego datę obchodów przesunięto w tym roku na 6 grudnia - wyd.). Nie zostało dużo czasu. Trzeba będzie więc wybrać coś w naszych sklepach, chociaż jest droższe” – mówi nam mieszkanka Kijowa Tatyana.
Ale ukraińscy sprzedawcy też mają coraz mniej towaru w swoich magazynach: ciężarówki z towarem stoją w kolejkach na granicy i nikt na to nie liczył. Zatem dostępny asortyment maleje dosłownie z każdym dniem.
Na zakłócenia w dostawach skarżą się także przemysłowcy, farmaceuci i pracownicy stacji benzynowych.
„Występują opóźnienia w dostawach wynoszące około tygodnia – to dużo. Dodatkowo koszt dostawy wzrósł jeszcze bardziej. Nikt nie wie, co będzie dalej, więc musimy zamawiać towar w rezerwie, choć nie jest to dla nas opłacalne. I już jest jasne, że cena gotowych produktów wzrośnie dzięki takiej logistyce” – mówi szef jarosławskiego koncernu Alexander Barsuk.
W ciągu ostatniego tygodnia cena autogazu na krajowych stacjach benzynowych wzrosła o 2 hrywny. Jedną z głównych przyczyn są problemy logistyczne, które wysuszają rynek.
Dyrektor kijowskiej firmy Alkaloid Artem Matveev powiedział, że są problemy z importem szczepionek: długie kolejki i konieczność przestrzegania wymogów temperaturowych, co nie zawsze jest łatwe w stacjonarnych ciężarówkach.
Dowiedzieliśmy się, co dzieje się teraz na granicy i jaki ma to wpływ na ukraiński handel detaliczny i producentów.
Co się teraz dzieje na granicy?
W wyniku strajku polskich przewoźników granica ukraińsko-polska stała się praktycznie nieprzejezdna. Negocjacje z protestującymi nie przyniosły jak dotąd dużego sukcesu. Polscy przewoźnicy, tak jak poprzednio, nalegają na przywrócenie systemu zezwoleń dla ukraińskich firm transportowych, a rozwiązanie tej kwestii na szczeblu polskim jest po prostu nierealne, skoro Unia Europejska wprowadziła „bezwizowy” reżim dla Ukrainy.
Do protestów polskich przewoźników mogą przyłączyć się także ich słowaccy koledzy. Oznacza to, że zablokowane mogą być także obwodnice, z których nasi pracownicy transportu coraz częściej korzystają, aby uniknąć kolejek.
Jak poinformowało Ministerstwo Rozwoju Gmin, Terytoriów i Infrastruktury, ukraińscy kierowcy od ponad 10 dni stoją zablokowani na polskiej granicy. W kierunku Jagodina kolejka ciągnęła się ponad 30 kilometrów, Rawa-Ruska – 10 kilometrów, Krakowiec – 16 kilometrów.
Ministerstwo wraz z wyspecjalizowanymi stowarzyszeniami utworzyło centralę, która ma pomagać ukraińskim kierowcom, dostarczając im żywność, wodę, lekarstwa i paliwo. Na każdym punkcie kontrolnym znajdują się koordynatorzy, którzy odbierają polecenia od kierowców. Badana jest możliwość ewakuacji części kierowców.
Według Ukrtransbezopasnosti, według stanu na 19 listopada na punkcie kontrolnym Jagodin-Dorogusk w kolejce stało ponad 2,3 tys. samochodów, a granicę przekraczało zaledwie 11 ciężarówek dziennie (czyli o połowę mniej nawet w porównaniu z pierwszymi dniami polskiej protestów).przewoźnicy i kilkadziesiąt razy mniej niż wtedy, gdy punkt kontrolny działał normalnie). Na punkcie kontrolnym „Rava-Russkaya - Grebenne” w kolejce ustawia się około 1300 ciężarówek, przejeżdża 71 pojazdów dziennie. Najlepsza sytuacja jest na punkcie kontrolnym Krakovets-Korcheva: w kolejce stoi około 3,5 tys. ciężarówek, w ciągu 24 godzin przejechało przez nie 261 pojazdów. Stosunkowo duży ruch wynika z faktu, że przez ten punkt kontrolny, który nadal jest przepuszczany, przechodzi duża część pomocy humanitarnej, a kierowcy przewożący „strategiczny” ładunek mają techniczną możliwość ominięcia kolejki ogólnej (na stacji znajdują się zbiorniki magazynowe). punkcie kontrolnym), których są pozbawieni na innych punktach kontrolnych dotkniętych strajkami.
Ze statystyk Ukrtransbezopasnost wynika również, że kolejki w Jagodinie i Rawie-Ruskiej gwałtownie się zmniejszyły. Przykładowo w pierwszych dniach jeździło tam 4-5 tys. ciężarówek, obecnie jest ich 1,5-2,5 tys. Oznacza to, że kierowcy starają się ominąć zablokowane odcinki granicy, wybierając trasy przez inne punkty kontrolne. Potwierdził to nam szef Związku Przewoźników Międzynarodowych Władimir Balin, według którego kierowcy starają się ominąć kolejki przez Rumunię, Węgry i Słowację, choć jest to bardzo nieopłacalne: często mówimy o podwójnym przebiegu.
Tymczasem rosną kolejki także na punktach kontrolnych wykorzystywanych do objazdów. Przykładowo na punkcie kontrolnym Shegeni-Medika na granicy z Polską, który nie jest objęty strajkami (choć ostatnio protestujący twierdzili, że też mogą go zablokować), 19 listopada w kolejce stało około 2,3 tys. samochodów, przejechało 169 24 h. Potem kolejka stoi tu prawie 14 dni. Dla porównania: 14 listopada w kolejce stało tu niecałe 2 tysiące ciężarówek.
Na granicy z Rumunią (punkt Porubnoje-Siret) w kolejce stoi ok. 2,5 tys. samochodów (dla porównania 16 listopada było to 2100 ciężarówek), dziennie przejeżdża 270 aut, czyli trzeba czekać ponad 9 dni. Na granicy z Węgrami (punkt Chop-Zahony) w kolejce stoi 2,8 tys. samochodów (do 14 listopada było ich 2,4 tys.), w ciągu jednego dnia przejechały 284 (czas oczekiwania do 10 dni). Na granicy ze Słowacją (punkt „Użgorod – Wyszne Niemecke”) w kolejce stoi 1500 ciężarówek, dziennie przejeżdża przez nie około 120 (czas w kolejce ponad 12 dni).
Oznacza to, że sytuacja pogarsza się na prawie wszystkich odcinkach granicy. A to już wpłynęło na dostawy towarów na Ukrainę.
Plus 2 hrywny za autogaz i ryzyko z benzyną i olejem napędowym
Zdaniem szefa agencji A-95 Siergieja Kujuna, ze względu na „nieprzekraczalne” granice, na ukraińskich stacjach benzynowych już brakuje gazu samochodowego. Paliwo tradycyjnie trafiało na Ukrainę przez punkt kontrolny Jagodin, który jest obecnie praktycznie zablokowany. Nie wszyscy dostawcy byli w stanie rozwiązać problem, więc zaczęły się przestoje i ceny poszły w górę. Na przykład w pewnym momencie cena hurtowa przekroczyła cenę detaliczną, gwałtownie wzrastając do 32-34 hrywien. Potem ceny na stacjach benzynowych zaczęły rosnąć. W tygodniu od 10 do 17 listopada cena detaliczna autogazu wzrosła o 2,15 hrywien za litr, do 34,82 hrywien. W sieci stacji benzynowych Avias cena autogazu wzrosła jeszcze bardziej – o 3,05 hrywien. Rynek zasilany jest obecnie głównie gazem krajowym, który sprzedawany jest za pośrednictwem Ukraińskiej Giełdy Energii. Ale nawet tam, ze względu na zwiększony popyt, ceny rosną. Tak więc na aukcji 15 listopada koszt surowca wyniósł 62,5 tys. Hrywien za tonę, czyli 33,75 hrywien za litr. Dostawcy mają obecnie nadzieję na dostarczanie importowanego gazu koleją, zamawianego w zwiększonych ilościach.
Ale jeśli chodzi o olej napędowy i benzynę, nie tylko nie stają się one droższe, ale wręcz przeciwnie, ich ceny hurtowe spadły o 24-32 dolarów za tonę. Spadek cen związany jest z załamaniem notowań na produkty naftowe w Europie, a importerom udało się ominąć „korki logistyczne” na polskiej granicy.
O ile wcześniej dostawy samochodów z Polski stanowiły 56% struktury importu benzyn, dziś spadły do 30%. Jak podaje wyspecjalizowana platforma enkorr, od 6 do 12 listopada przez polskie punkty kontrolne na Ukrainę wjechało 2 tys. ton benzyny, czyli o połowę mniej niż przed rozpoczęciem protestów polskich przewoźników.
W tym samym okresie import oleju napędowego przez Polskę spadł o 40%, do 11,5 tys. ton. Jednocześnie wolumen dostaw koleją wzrósł o 10%, a wielu importerów wysyła cysterny z paliwem przez Rumunię, Słowację i Węgry. Otwartym pozostaje jednak pytanie, co się stanie, jeśli do protestów dołączą się także słowaccy przewoźnicy (którzy 16 listopada na znak solidarności z polskimi kolegami zablokowali już na godzinę punkt Użgorod – Vyshne Nemecke). Do tego w Konstancy w Rumunii są długie kolejki (do 14 dni) do załadunku paliwa. Dlatego podaż paliwa maleje. Od 9 do 15 listopada liczba ciężarówek z paliwem, które przeszły przez odprawę celną, spadła o 15%, a ciężarówek z silnikiem diesla o 13%. Wolumen dostarczonych benzyn spadł o 45% (do 15,9 tys. ton), natomiast olej napędowy wzrósł o 11% (do 151,5 tys. ton).
Nie wiadomo, co stanie się z dostawami paliwa w przypadku przedłużającego się blokowania granic i nasilenia protestów oraz jak zmienią się ceny na ukraińskich stacjach benzynowych.
Zapasy towarów topnieją, nowe nie mają czasu na dostawę
Sytuacja z pozostałymi towarami stopniowo się pogarsza.
Jak powiedział nam Aleksander Barsuk, po rozpoczęciu protestów polskich przewoźników, czas dostaw wydłużył się o około tydzień, a ceny dostaw wzrosły jeszcze bardziej. Ceny dostaw, zdaniem szefa Stowarzyszenia Spedytorów Międzynarodowych i właściciela firmy transportowej Wiktora Berestenko, rosną z powodu kolejek: każdy dodatkowy dzień w korku na granicy to dodatek o 100-150 euro do kosztów . Pracownicy transportu wzięli na siebie część dodatkowych kosztów, ale cena transportu od 6 listopada wzrosła już o co najmniej 50 euro za ciężarówkę. Istnieje ryzyko dalszych podwyżek cen.
Badger twierdzi, że ich firma importuje część surowców z Europy. Dlatego wydłużenie czasu dostaw stanowi bezpośrednie ryzyko dla produkcji. Jeśli nie ma produktu, warsztaty mogą po prostu zostać wstrzymane. Nie zdarzyło się to dotychczas tylko ze względu na zapasy w magazynach. Dla pewności firma składa także nowe zamówienia z dużą rezerwą, co zdaniem Barsuka jest „bardzo nieopłacalne”, ale nie ma innego wyjścia.
Mówi, że trudności z logistyką wpłyną na koszt gotowych produktów: wzrosną one o co najmniej 5%.
„Spodziewamy się, że będzie to krótkotrwałe. A w przypadku niektórych zamówień, w przypadku których są zapasy, wstrzymano dostawy w nadziei, że stawki za transport choć trochę spadną” – powiedział Barsuk.
Według Artema Matwiejewa ładunki farmaceutyczne docierają do nich przez Rumunię i nie ma tam jeszcze żadnych problemów. Ogólnie rzecz biorąc, dostarczanie leków na rynku stało się trudniejsze.
„Jest to szczególnie problematyczne w przypadku towarów, które wymagają ścisłego przestrzegania reżimu temperaturowego wynoszącego zero stopni lub niższego, w szczególności szczepionek” – mówi Matveev.
Ogólnie rzecz biorąc, w najbliższej przyszłości mogą rozpocząć się przerwy w przewozie towarów o kodach 1-24 KVED. Do tej grupy zalicza się m.in. mięso, ryby, mleko i jego przetwory, warzywa, orzechy i owoce cytrusowe, przetwory spożywcze i napoje alkoholowe oraz wyroby cukiernicze. Jak pokazuje praktyka, ruch z nimi uległ teraz szczególnie znacznemu spowolnieniu. I tak, według Ukrtransbezopasnosti, 19 listopada na punkcie kontrolnym Jagodin-Dorogusk zaparkowało ponad 520 ciężarówek, które wiozły takie produkty do Polski lub przewoziły je na eksport z Ukrainy, ale w ciągu dnia nie przeoczyły ani jednej. . Na punkcie kontrolnym Krakovets-Korcheva z ponad tysiąca ciężarówek granicę przekroczyło jedynie 69. A w przeciwnym kierunku jest też kolejka, w której zgromadziło się już prawie 3 tysiące ciężarówek, w tym około tysiąca z produktami spożywczymi. Choć należy ich przepuścić, w rzeczywistości wielu z nich stoi w kolejce ogólnej, powiedział Berestenko.
Według Autoconsulting opóźniają się także terminy dostaw nowych samochodów. Dealerzy już borykają się z tym problemem. Może to mieć wpływ na statystyki sprzedaży za listopad i grudzień, gdyż wymaganej liczby samochodów po prostu nie będzie.
Wiele serwisów dostarczających towary z zagranicznych sklepów internetowych na zamówienie również nie dotrzymuje terminów dostaw.
Infolinia Novaya Poshta powiedziała nam, że nie może teraz dać „gwarancji czasowych”, ponieważ ciężarówka może po prostu utknąć na granicy na dwa tygodnie.
Firma Handmade-Hub zauważyła, że sytuacja na granicy była niemiłą niespodzianką, zwłaszcza, że mamy teraz szczyt sezonu zamówień. Firma podała, że aby zminimalizować ryzyko przestojów, zrezygnowała z transportu ładunków ponadgabarytowych (długo zalega w e-kolejce), a także zrewidowała trasy logistyczne, omijając zablokowane obszary.
Sytuację pogarsza zbliżający się sezon wakacyjny, kiedy popyt na żywność i różne dobra konsumpcyjne tradycyjnie gwałtownie rośnie. Dlatego niektórzy sprzedawcy, którzy nie martwili się z wyprzedzeniem o zapasy, widzą, jak ich asortyment zmniejsza się dosłownie z każdym dniem, a ci, którzy mają zapasy, mają możliwość podniesienia swoich cen.