Terror rakietowy z Rosji nie ustaje. Coraz częściej celem ostrzału wroga stają się ukraińskie obiekty infrastruktury energetycznej, co skutkuje znacznym deficytem w krajowym systemie energetycznym. „Apostrof” dowiedział się, jak poważna jest sytuacja w dostawach energii, czy kraj ma możliwości odbudowania uszkodzonych mocy i na ile będziemy gotowi na kolejny sezon grzewczy.
Rosja w dalszym ciągu uderza w infrastrukturę energetyczną Ukrainy. Ostatni jak dotąd zmasowany atak, w którym wykorzystano zarówno rakiety, jak i drony, miał miejsce w nocy 8 maja – w symboliczną datę, kiedy nasz kraj wraz z całym cywilizowanym światem obchodził dzień zwycięstwa nad nazizmem.
Według informacji państwowego przedsiębiorstwa Ukrenergo w sumie tego dnia wystrzelono ponad 50 rakiet i 20 dronów kamikadze w obiekty energetyczne obwodów lwowskiego, winnickiego, połtawskiego, kirowogradzkiego, zaporożskiego i iwanofrankowskiego. Awarie spowodowane ostrzałem i działaniami wojennymi odnotowano w dziewięciu obwodach - Dniepropietrowsku, Doniecku, Iwano-Frankowsku, Kijowie, Lwowie, Nikołajewie, Połtawie, Charkowie i Sumach.
Spółka DTEK podała, że w wyniku ostrzału uszkodzone zostały trzy jej elektrownie cieplne (nie sprecyzowała, o które elektrownie cieplne chodzi).
Z kolei Ukrhydroenergo podał, że w nocy 8 maja z powodu uszkodzeń wyłączone zostały dwie elektrownie wodne. „Dzisiaj cała energetyka wodna poniosła niszczycielskie szkody” – dodała firma.
Wcześniej masowe ataki rakietowe i drony na obiekty energetyczne przeprowadzono w dniach 22 i 29 marca oraz 11 i 27 kwietnia.
W przeciwieństwie do zimy 2022–2023, w minionym okresie jesienno-zimowym Rosja prawie nie ostrzelała infrastruktury energetycznej naszego kraju, jednak ataki nasiliły się od końca marca i trwają do dziś.
Szkody wyrządzone przez te ataki krajowemu sektorowi energetycznemu są naprawdę kolosalne. 22 marca zniszczono TPP Zmievskaya w obwodzie charkowskim oraz CHPP-5 w Charkowie. W efekcie drugie co do wielkości miasto Ukrainy zostało pozbawione własnych mocy wytwórczych.
Jednocześnie 22 marca poważnie ucierpiały Elektrociepłownie Bursztyńska (obwód iwano-frankowski) i Elektrociepłownia Łażyżyńska (obwód winnicki), a także największa elektrownia wodna na Ukrainie – Elektrownia Wodna Dniepr. uszkodzony.
Ponadto 11 kwietnia doszczętnie zniszczono zlokalizowaną pod Kijowem Elektrociepłownię Trypilską. Oprócz obwodu kijowskiego stacja dostarczała prąd także do obwodów żytomierskiego i czerkaskiego.
Nie ma upadku, jest niedobór
Jest oczywiste, że ataki wroga na naszą infrastrukturę energetyczną stworzyły ogromny problem. Skąd jednak biorą się obecne niedobory prądu w systemie?
„Prawdopodobnie tylko Ukrenergo może ocenić, jaki jest nasz deficyt mocy”. I jest mało prawdopodobne, że zostaną przedstawione jakiekolwiek liczby” – powiedział w rozmowie z Apostrofem Michaił Gonchar, prezes centrum studiów globalnych Strategii XXI.
Z kolei Giennadij Ryabcew, kierownik projektów specjalnych w centrum naukowo-technicznym Psyche, w komentarzu do publikacji zauważył, że trudno jest także ocenić wielkość deficytu w systemie energetycznym, ponieważ nie jest to wartość stała.
„Niedobór definiuje się jako stosunek produkcji do konsumpcji w danym momencie. Ale tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, bo to zależy od słońca, wiatru, obecności lub braku importu” – wyjaśnił ekspert. „Możemy tylko powiedzieć, że równowaga jest bardzo niestabilna i w każdej chwili, nawet w nocy, może pojawić się deficyt”.
W wyniku zniszczenia znacznej liczby obiektów energetycznych w określonych okresach deficyt mocy może sięgać 10%.
„Ale może wystąpić taki niedobór lub nie. Ukrenergo na początku każdego dnia informuje, że przewidywany jest deficyt w systemie energetycznym, który może sięgać nawet 10%. Ale ta prognoza z reguły się nie sprawdza” – zapewnia Giennadij Ryabcew.
Według niego głównym problemem związanym z niestabilnym bilansem energetycznym jest brak rezerw mocy manewrowej: „Uderzają głównie w elektrownie cieplne i podstacje transformatorowe elektrowni wodnych (które zapewniają manewrowość – „Apostrof”)”.
Prawie we wszystkich regionach doszło do uszkodzeń infrastruktury krytycznej, ale najbardziej ucierpiały obszary znajdujące się na pierwszej linii frontu.
„To jest dokładnie cel – szczególnie duże miasta, które są położone blisko linii frontu lub granicy, gdzie są nieustannie atakowane. To zarówno Charków, jak i Odessa. To strategia demoralizacji” – wyjaśnia Michaił Gonchar.
W sytuacji, gdy większość mocy energetycznych ulega zniszczeniu, najbardziej oczywistym sposobem zbilansowania systemu jest import energii elektrycznej. Ukrenergo już aktywnie zajmuje się tą kwestią i, jak podała spółka, na 13 maja zaplanowano rekordowy wolumen importu 19 484 megawatogodzin z pięciu sąsiadujących krajów – Rumunii, Mołdawii, Słowacji, Polski i Węgier. Maksymalna moc w ciągu kilku godzin osiągnęła 1475 megawatów, pomimo limitu mocy wynoszącego 1700 megawatów (1,7 gigawata).
Ponieważ import jest już bliski limitu, konieczne jest jego zwiększenie, przekonuje Władimir Omelczenko, dyrektor programów energetycznych w Centrum Razumkowa.
„Musimy zwiększyć limit importu energii elektrycznej z Unii Europejskiej z 1,7 gigawata do 2,5 gigawata. To najszybszy i najbardziej niezawodny sposób” – powiedział Apostrophe.
Jednak możliwości importu również nie są nieograniczone, ostrzega Michaił Gonchar.
„System energetyczny działa w trybie integralnym. Załamania nie było, ale mało w tym radości, bo jeśli szoki będą się utrzymywać, a tak właśnie jest najprawdopodobniej, znajdziemy się w stanie niedoboru, który będzie się objawiał okresowymi blackoutami – czyli być godzinowym dostawem energii elektrycznej, mówi ekspert. „W miarę zbliżania się gorącego okresu zużycie energii będzie wzrastać, a występowanie jej niedoborów będzie wiązać się z szeregiem konsekwencji w postaci np. przerw w dostawach wody”.
Wraz z nadejściem okresu jesienno-zimowego problemy te będą się tylko pogłębiać, gdyż dołożą się one także do prawdopodobieństwa przerw w dostawach ciepła do domów/
Dystrybucja mocy na terenie całego kraju
Do nowego sezonu grzewczego pozostało niecałe sześć miesięcy, a to zupełnie za mało, aby odbudować zniszczone obiekty. Nie wspominając o tym, że wielu z nich w ogóle nie da się przywrócić.
„Przywrócenie go w całości nie będzie możliwe” – mówi Giennadij Ryabcew. „Ale nawet gdyby była taka możliwość, nie mamy sprzętu, aby ją zainstalować (na uszkodzonych obiektach).”
„Coś zostanie przywrócone i będą na to pieniądze – faktycznie, były pieniądze” – dodaje Michaił Gonchar. „Ale to kwestia czasu, którego nie mierzy się w miesiącach”. Jeśli zamówisz sprzęt, to w ciągu sześciu miesięcy nic nie zrobią – to jest dziewięć miesięcy, rok, półtora roku, w niektórych przypadkach nawet dwa lata.
Zdaniem eksperta jest jednak nadzieja, że Litwa, Niemcy i niektóre inne kraje przekażą nam sprzęt z likwidowanych przez siebie elektrociepłowni i elektrociepłowni: „Wydaje mi się, że właśnie tak mogłoby hipotetycznie wyglądać należy wykonać przed kolejnym sezonem grzewczym. Choć tutaj nikt nie gwarantuje, że już nie polecą.”
Główny nacisk należy jednak położyć na tzw. generację rozproszoną.
Według Władimira Omelczenki konieczne będzie utworzenie wielu małych elektrowni o mocy do 30 megawatów.
„Są to elektrownie tłokowe, turbinowe, elektrociepłownie, które produkują zarówno energię elektryczną, jak i cieplną” – wyjaśnił ekspert.
Dodał także, że w pobliżu obiektów infrastruktury krytycznej, czy to szpitala, czy wodociągu, konieczne jest instalowanie alternatywnych rodzajów wytwarzania, np. generatorów diesla, aby zapewniły one nieprzerwaną pracę tych obiektów w przypadku awarii awaryjnych.
„Należało to zrobić po sezonie 2022–2023, ale jakoś nie widzę, żeby coś działo się w tym kierunku” – mówi Michaił Gonchar. - Teraz się tym zajmą, ale jest to proces, który mierzy się nie miesiącami, ale latami. Dlatego bardzo trudno powiedzieć, co dokładnie będzie robione w tym kierunku. Trudno powiedzieć, że teraz zamiast zniszczonego bloku elektrowni cieplnej o mocy 100 megawatów przywiezie nam kilkanaście jednostek mobilnych o mocy 10 megawatów każdy.”
Giennadij Ryabcew uważa jednak, że przynajmniej coś w tym kierunku jest podejmowane przede wszystkim na poziomie lokalnym. Co prawda są pewne dziwactwa, gdyż część władz miast uważa, że generacja rozproszona to generatory zasilane olejem napędowym, które oczywiście też są potrzebne, ale należy je stosować w sytuacjach awaryjnych, a nie na bieżąco.
„Generacja rozproszona to coś, co zaczyna się od 5 megawatów i jest wyższe, aż do 30–50 megawatów na jednostkę. Trzeba je połączyć w małe sieci - z grubsza mówiąc, te instalacje, które działają w jednym mieście, powinny zostać połączone w jedną sieć. I ta sieć powinna być połączona z jednolitym systemem energetycznym Ukrainy” – mówi Giennadij Ryabcew. „Cele są dwa: osiągnięcie samowystarczalności jak największej liczby obiektów oraz odciążenie jednolitego systemu energetycznego i umożliwienie mu wykorzystania nadwyżek”.
Dzięki temu możemy przygotować się na kolejny sezon grzewczy.
„Na razie sytuacja jest trudna, ale możliwa do opanowania i wspólnym wysiłkiem można ją naprawić” – podsumowuje Ryabcew. — W tym celu konieczne jest, aby państwo na szczeblu Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony ustaliło przed rozpoczęciem sezonu grzewczego priorytet stworzenia systemu generacji rozproszonej w ilości co najmniej 300 jednostek obiektowych (o mocy o mocy od 5 do 30 megawatów każdy, połączone w małe systemy dystrybucyjne i podłączone do jednolitego systemu energetycznego kraju.”