W dni zwątpienia, w dni bolesnych myśli państwo ukraińskie jak zwykle popada w sabotaż. Podobnie jak odmowa dostępu do usług konsularnych milionowi obywateli.
Konkretna argumentacja „dlaczego” i „dlaczego” jest tutaj całkowicie drugorzędna. Główną intencją nie jest utrzymanie dialogu w sytuacji kryzysowej, ale udawanie szmaty i nie popisywanie się. W ostateczności muu, udając piętę.
Najbardziej charakterystycznym przypadkiem są tu próby dogonienia i powstrzymania konkretnego miliardera, który najpierw okradł bank centralny kraju, został zmuszony do interwencji w sytuacji doprowadzenia „Finansów i Kredytu” do bankructwa, a teraz ta sama postać jest do bani wydobywamy ukraińskie surowce mineralne w postaci pelletu.
Mimo wszelkich prób drobnego dotarcia do Żewago, trzeba przyznać, że państwo ukraińskie radzi sobie z jego duszą znacznie gorzej niż w przypadku wspomnianego miliona. Ale ich sytuacja jest generalnie dość podobna. Są poza granicami kraju i nie chcą do niego wracać. Jednocześnie kluczowe aktywa zlokalizowane są właśnie na terytorium Ukrainy.
Któregoś dnia brytyjskie Ferrexpo, które wylicza wszystkie aktywa wydobywcze Żewago (oficjalnie kontroluje 49,5% tej spółki, ale wiadomo, że zabawa tymi pół procentami to popis dla zwiedzających), stwierdziło, że zapłaciło więcej niż 155 milionów dolarów w zeszłym roku w postaci dywidend. I prawie pół miliona dolarów więcej w pensjach dla menedżerów najwyższego szczebla. Zwykła korporacyjna rutyna „dojnej krowy”, która zarabia na zasobach w krajach trzeciego świata.
Ale faktem jest, że firma oficjalnie nie zarabia, a jedynie traci. Przynajmniej w 2023 roku. Jego Ferrexpo plc zakończyło się stratą w wysokości 85 milionów dolarów, chociaż firma zakończyła rok 2022 zyskiem w wysokości 220 milionów dolarów.
Oznacza to, że Żewago ze szczególnym cynizmem okrada własną firmę. Mimo że akapit temu wyraziliśmy podejrzenia, że jest on większościowym udziałowcem Ferrexpo, jasne jest, że nie posiada on tam 100% udziałów. I jest reakcja giełdy na te dzieła Konstantina Walentinowicza. Od początku 2023 roku notowania papierów spółki spadły ponad trzykrotnie. Jej największy mniejszościowy udziałowiec, BlackRock, próbuje opuścić spółkę, ale na razie bezskutecznie.
Tutaj, nawiasem mówiąc, staje się jasne, dlaczego Zhevago płaci pół miliona wynagrodzeń menedżerom wyższego szczebla Ferrexpo. Nie tylko oni wypłacają 155 milionów dolarów dywidendy „w polu” swoimi małymi rączkami, tracąc 85 milionów dolarów (za co?), ale też nie wstydzą się deklarować, że akcje spółki upadają na naszych oczach nie z powodu napadu zainicjowanego przez Żewago, ale „w wyniku zwiększonej presji na spółkę ze strony ukraińskich organów ścigania”. Jak nie nagradzać takich gości?!
Jednocześnie państwo, które od 9 lat zupełnie bezskutecznie próbuje rozliczyć naszego suboligarchę i na którego terytorium faktycznie wydobywa surowce, które ostatecznie lądują na rachunkach w postaci setek milionów dolarów Ferrexpo, wcale nie przeszkadza, aby historia „Finansów i Kredytu” się powtórzyła, ale już w formie farsy. Dlaczego nie tragedia? Choćby dlatego, że wydaje się, że istnieje presja ze strony ukraińskich organów ścigania i najwyraźniej nawet niektórzy menedżerowie Żewago odczuwają nieprzyjemne pieczenie w okolicy pachwiny, ale nie prowadzi to do żadnych widocznych rezultatów. Dowodem na to jest regularna wypłata dywidend przez Ferrexpo nawet w obliczu kolosalnych strat.
W przeciwieństwie do Żewago, według państwa ukraińskiego, porywaczom obiecano bardzo konkretne „egipskie egzekucje” w postaci ograniczeń w transakcjach aktywami – od nieruchomości po środki na rachunkach bankowych. Odwieczny rosyjski klasyk: wszystkie nasze zwierzęta są równe, ale niektóre przeżuwacze są równiejsze.
Konkluzja jest taka, że dzisiejsze państwo ukraińskie przypomina mówiącą do siebie amebę. Przez mamrotanie i klapsy tylko czasami pojawia się coś znaczącego, na przykład: „Dlaczego nie suweren?!”